• zjawisko

    Być może okazjonalnie zmyślasz. Bo ja nie przypadkiem przywołałem dom kultury z „Arabeską”. Te dziewczyny aż się prosiły samym swoim istnieniem o mobbing i może realnie był, a mimo to w gadkach, powiedzmy, do trzech lat wstecz, dokąd mój przyjaciel dyrektorzył, więc tam bywałem, takiego wyrazu nie słyszałem. Może dlatego, że od dawna jestem abstynent. W polskim życiu publicznym to bardzo świeży nabytek (broń Boże, nie mówię o abstynencji), choć niepublicznie był znany z całą pewnością.A ja jeszcze na temat szkół. Ktoś napisał, że słowa „mobbing” i „bullying” są w Polsce nieznane. Nie ma terminu, „nie ma” zjawiska. Szkoła nie uczy tolerancji dla inności. A kto miałby ową tolerancję wpajać uczniom, skoro nauczyciele sami publicznie ośmieszają dzieci, które „odstają” od religianckiej normy?Z przykrością stwierdzam przed śmiercią, że ja mówiłem o nieznanym do dziś w Polsce wyrazie „mobbing”. W Polsce znaczy, że może na 38 milionów zna go i rozumie zjawisko półtora miliona z kawałkiem, choć głowy bym nie dał, czy bardziej półtora miliona, czy bardziej kawałek. A z jeszcze większą przykrością stwierdzam, że moje (może moje) mówienie sprowadzasz do starożytnego stereotypu „Nie ma terminu – nie ma zjawiska”. Chyba że nie mnie miałaś na myśli. Bo ja mówiłem o tym, że W SWOIM ŻYCIU belfra, łopaciarza i rybaka nigdy nie zetknąłem się ze zjawiskiem, a wśród znajomych innego kalibru nigdy nie zetknąłem się z wyrazem „mobbing” (albo, cholera, już nie pamiętam) z czego wyciągam wniosek, że MOŻE nie było gardłowej potrzeby jego używania. Podobnie jak żaden normalny dezerter nie ma potrzeby używania wyrazu „gender”. Moja postawa nie tak jest krytyczna, jak refleksyjna: Czy zjawisko mobbingu w Polsce jest na tyle zauważalne, że jest o czym gadać? Rzeczywiście, jak zauważył anumlik, chodzący po ćcinach mogą być w tej sprawie mocno dotylcowi. Do czego na samym końcu bezwstydnie się przyznaję.

    Ksiądz do dziewczynki, która nie chodzi na katechezę: „a kto ciebie ochrzcił, dziecko? Chyba w basenie?” (na takie dictum lizusowski rechot dzieciaków). Przemiła pani katechetka do uczennicy: „ja ci dziecko współczuję takiej wrednej matki!” Bo dziewczynka, pouczona przez matkę, oświadczyła, że nie chodzi na religię bo jej mama sobie tego nie życzy.

    W sprawie żenująco nieprofesjonalnej katechetki szkoła nawet nie ma nic do powiedzenia; katechetkę zatwierdza kuria biskupia, a kuria nie ma do wrednego babsztyla zastrzeżeń.

    A gdy 14-letnia Ania, zaszczuta przez kolegów, popełniła samobójstwo, nauczyciele byli bardzo zdziwieni. Bo oficjalnie problem „bullying” nie istnieje. Żadna szkoła się do niego nie przyzna.


  • Commentaires

    Aucun commentaire pour le moment

    Suivre le flux RSS des commentaires


    Ajouter un commentaire

    Nom / Pseudo :

    E-mail (facultatif) :

    Site Web (facultatif) :

    Commentaire :