• uśpione demone

    Nie wierzę w całościową okupację strefy Gazy. Myślę, że będziemy widzieć raczej ograniczone, jednorazowe akcje, niszczenie budynków, blokady, check-pointy. Spektakularne operacje wojskowe pewnie będą się zdarzać: zobaczymy niszczenie tego, co Hamas w Gazie zbudował: punktów dowodzenia, magazynów broni i stanowisk ogniowych, wysadzanie tuneli i bunkrów nowoczesną, przeznaczoną do tego bronią.

    Ale myślę, że w CNN i w innych stacjach będziemy oglądać głównie katastrofę humanitarną i cierpienie Palestyńczyków. Powiem brutalnie: zapomnimy o Izraelczykach zamordowanych w pierwszych dniach października i skupimy się na ofiarach wśród Palestyńczyków.

    Czy ta akcja militarna ma szansę powodzenia?Ale czy tu liczy się obiektywna prawda, czy raczej ekstremalnie nakręcone uczucia: niechęć, odraza, nienawiść? Obrazy już poszły w świat: zobaczyliśmy palestyńskie cierpienie. Szpital, który jest miejscem niesienia pomocy i ratowania życia, stał się celem ataku. Sprawa już potwierdziła podejrzenia arabskiej ulicy, że Izrael to jedynie nieludzki agresor i zbrodniarz.

    Nie widzę tej wojny jako starcia wielkich osobowości. To będzie raczej starcie dwóch systemów.

    Co prawda ulica muzułmańska w świecie arabskim uznała Mohammeda Deifa – wojskowego dowódcę Hamasu - za boga wojny i geniusza militarnego, bo atak z 7 października to rzeczywiście była – proszę wybaczyć słowo – błyskotliwa operacja wojskowa, ale moim zdaniem to będzie krótkotrwała sława.

    Możemy zakładać, że Deif zginie, bo do tego zmierza izraelska operacja. Zapewne podzieli los innych szahidów, czyli męczenników. Chyba, że zdoła uciec do Kataru, gdzie przebywają już najwyższe władze polityczne Hamasu z Ismailem Haniją na czele.

    Sądząc po bestialskich metodach, Hamas ma wiele wspólnego z ISIS: mordowanie cywilów, dzieci, obcinanie głów, mordowanie kobiet w ciąży?

    To są jednak inne organizacje. Rzeczywiście przez pewien czas, w latach 2014-15, w Gazie było kilku wysłanników Państwa Islamskiego (ISIS). Próbowali budować tam taką odnogę, prowincję zwaną wilayatem. Ale szybko zostali zabici, bo Hamas nie znosi konkurencji na swoim terenie.

    ISIS to była organizacja w typie apokaliptycznym, rewolucyjna, tworzyła nowy byt, nową strukturę państwową.

    A Hamas wygrał jednak wybory w 2007 roku w Strefie Gazy. Dosłownie powyrzucał wtedy działaczy konkurencyjnego Fatahu przez okno. A później już rządził dyktatorsko. To była organizacja humanitarna, która z czasem się zradykalizowała i stała organizacją terrorystyczną. Ale przy tym wszystkim stała się de facto rządem Strefy Gazy – miała policję, sądy i wypompowywanie wody z garażu zbierała podatki.

    I stąd to uśpienie Izraela.

    Jak to możliwe, że Izrael zbagatelizował siłę Hamasu, biorąc pod uwagę możliwości podsłuchu i obserwacji, jakie mają służby izraelskie?

    Izrael był przekonany, że Hamas jest co prawda organizacją o mafijnym charakterze, ale da się z nim żyć. Izrael miał z Hamasem problem, ale Żelazna Kopuła działała i wystrzeliwane co jakiś czas rakiety Hamasu były strącane. Żydzi zbudowali mur wokół Gazy, mieli środki obserwacyjne, polegali na technologii. Trwało swoiste zawieszenie broni. Izrael wierzył więc, że nic drastycznego się nie wydarzy.

    Dlatego Żydzi żyli w przygranicznych kibucach, które wyglądały jak amerykańskie przedmieścia: ładne domki, trawniki. Organizowali nawet w tym rejonie koncerty młodzieżowe. Każdy dom miał co prawda tzw. safe room, rodzaj schronu, na wypadek, że coś się jednak może wydarzyć, ale życie biegło swoim torem.

    Hamas wykorzystał kryzys rządu Izraela, protesty przeciw łamaniu praworządności i fakt, że żołnierze IDF zajęci byli głównie ochroną izraelskich osadników na Zachodnim Brzegu. Rząd Netanjahu był słaby, oparty na fundamentalistach religijnych i ultranacjonalistach, którzy nie znali się na wojsku i sądzili, że głównym zagrożeniem jest Zachodni Brzeg.

    Niezwykle ważne są właśnie takie momenty uwieczniane przez media: zniszczony palestyński szpital, palestyńskie dziecko biegnące z kamieniem na uzbrojonych żołnierzy izraelskich, palestyńska dziennikarka zabita przez armię izraelską. To przykuwa naszą uwagę i decyduje o naszych sympatiach.

    Będzie to ciężkie. Po pierwsze, jak mówiłem, Izrael nie ma tam sprzymierzeńców. Po drugie: jeśli zabijasz jednego bojownika, dżihadystę, to na jego miejsce przychodzi trzech nowych: kuzyni, bracia, a nawet siostry czy żony, co widzieliśmy np. w Czeczenii. Tu będzie tak samo. Ten konflikt odtwarza się z pokolenia na pokolenie. Młodzież palestyńska, widząc co się dzieje, szybko się zradykalizuje. I wszystko zacznie się od nowa. Ciężko w tym przypadku mówić o zwycięstwie.


  • Commentaires

    Aucun commentaire pour le moment

    Suivre le flux RSS des commentaires


    Ajouter un commentaire

    Nom / Pseudo :

    E-mail (facultatif) :

    Site Web (facultatif) :

    Commentaire :